|
|
|
• |
WIEŚ |
• |
• |
• |
• |
• |
OKOLICA |
• |
• |
• |
• |
• |
• |
• |
LUDZIE |
• |
• |
• |
• |
ZBIORY |
•  |
• |
• |
• |
• |
FOLKLOR |
• |
• |
KONTAKT |
• |
• |
|
Oznaczenia: nowe aktualizacja |
|
|
|
 |
 |
|
|
|
Tragiczna śmierć Jana Polowczyka w 1881r. |
 |
Jadąc w czerwcu 2010 roku drogą przez las pomiędzy Ogieniowem a Czempiniem, zauważyłem przy drodze krzyż z tablicą ⇒ , na której powoli zaciera się napis:
Jan Polowczyk lat 25 zastrzelony w roku 1881.
Szukając informacji na ten temat, natknąłem się w internecie na wpis osoby, która opisała swoją wyprawę do tego lasu i wyniki poszukiwań związanych z krzyżem.
W lesie stała leśniczówka, w której mieszkał leśniczy Niemiec o makabrycznych upodobaniach. Od czasu do czasu polował na ludzi, którzy przechodzili w pobliżu. Pewnego dnia, gdy Janek Polowczyk wracał leśną drogą od swojej ukochanej (z którą niebawem miał się ożenić), został postrzelony przez przyczajonego leśniczego.
Nieprzytomnego Jana leśniczy zaciągnął na podwórko, poderżnął ofierze gardło, a następnie wyciął myśliwskim nożem wątrobę nieszczęśnika (jak wspominają ludzie - jadł wątroby zabitych ludzi).
Potem z żoną zakopali ciało w ogrodzie. Zaginionego Jana szukało całe miasteczko.
Małżonka myśliwego miotana wyrzutami zgłosiła się na policję i wyjawiła przerażającą tajemnicę.
Władze pruskie chciały przewieźć aresztowanego leśniczego do Berlina; niestety mieszkańcy dokonali linczu na leśniczym i jego żonie, a później
spalili leśniczówkę.
Ciało Janka Polowczyka zostało odkopane i pochowane na cmentarzu w Czempiniu.
W ogrodzie znaleziono jeszcze szczątki ponad 20-stu osób.

Na ⇒ starej mapie widnieje w tamtym miejscu leśniczówka, a w lesie przy kamieniu-pomniku Jana Polowczyka ⇒ wciąż stoją kwiaty. Jego grób nadal jest na miejscowym cmentarzu.
Jak pisze "pelikan85" nie wiadomo czy historia usłyszana od swojej babci jest tylko legendą czy wydarzyła się naprawdę.
Historii ciąg dalszy ...
Szukając potwierdzenia tych informacji dotarłem do mieszkańca Czempinia pana Jana Polowczyka, z nadzieją, że to ktoś z rodziny - niestety ...
Pan Jan Polowczyk sprowadził się do Czempinia w roku 1950, ze Zbrudzewa koło Śremu. Urodził się w 1920 r., trzyma się dziarsko (może dlatego, że jest zapalonym pszczelarzem i całe życie spędził w ich otoczeniu).
Również próbuje rozwikłać zagadkę Jana Polowczyka z 1881 r., choć łączy go z tamtą historią tylko nazwisko. Od znajomego Ryszarda Jakubiaka, który już nie żyje, usłyszał trochę inną wersję.
Według niej Jan Polowczyk mieszkał w Ogieniowie i tego dnia wracał pieszo z pociągu (ze stacji w Czempiniu lub Iłówcu). Miejscowy borowy (o którym mówiono, że jest masonem) zastrzelił go i wyciął mu wątrobę, żeby ją zjeść. W tej historii brak jednak dalszego ciągu ...
Ustaliliśmy z panem Janem, że spróbujemy wspierać się w poszukiwaniu informacji, tym bardziej, że pan Jan jako długoletni społecznik i prezes Związku Pszczelarzy ma sporo kontaktów w miejscowym środowisku.
Jest też inna wersja wydarzenia, którą przekazuje p. Szczepaniak z Iłówca Wielkiego. Jan Polowczyk był na zakupach w Czempiniu z narzeczoną z Sulejewa. Kupili dla Jana buty "oficerki" - do ślubu. Jan odprowadził narzeczoną do Iłówca Wielkiego, potem każdy poszedł w swoją stronę; ona do Sulejewa, on wracał do Czempinia. Jan napotkał leśniczego, któremu spodobały się nowe buty chłopca. Aby mu je odebrać zastrzelił go, a zwłoki zakopał. Dziewczyna ponoć słyszała wystrzały, ale nie podejrzewała, że strzelano do jej narzeczonego. Po kilku dniach zawiadomiła ówczesne władze o zaginięciu Jana Polowczyka. Podczas poszukiwań natrafiono na świeżo rozkopaną ziemię, a w niej zwłoki chłopca.
Pierwotnie na miejscu krzyża stała figura św. Wawrzyńca, postawiona przez rodzinę zamordowanego Jana (uległa zniszczeniu w czasie wojny).
|
|
|
|